Wierchomla 1999
Chata drwali w Wierchomli w dniach 2-3 października jaszcze stała, a co istotne (jak się później okaże) była jeszcze cała.
Gościem był Kwas, który zjawił się nagle i w sumie niespodziewanie. Kiedy zagrali "Komendanta", ktoś kto wtedy stałby w lesie, na zboczu nad chatą, zobaczyłby w wieczornej mgle kilku małych chłopców w przybrudzonych harcerskich mundurach, siedzących w kręgu ognia nad jeziorem Rajgrodzikim, zapatrzonych w twarz swego Wodza...
Potem Kwas odjechał równie nagle jak przybył i nikt nie był pewny, czy rzeczywiście siedział między nimi, czy może Morfeusz spłatał im figla. Pewnie myśleli by o tym do dziś, gdyby nie "czarodziejka", która powoli, łaskawie zamknęła im oczy... Nic nie pamiętam. Cóż, "a kto umarł ten nie żyje..."